>
Jednak prawdziwe chwile grozy przeżyła nasza koleżanka, lądując po szyję w samym środku spiętrzonej nurtem wodnym góry śmieci. Śmiechu było co nie miara, na szczęście solidarna ekipa kajakarzy wspomogła ją suchymi częściami garderoby.
Dopiero etap trasy od Spalonej uraczył nas walorami przyrodniczymi. Piękne, stare meandry rzeki, niezliczone ślady bytności bobrów i przelatujące nad wodą zimorodki wynagradzały trud walki z miejscami dość silnym prądem rzecznym. Trafiły nam się nawet kaskady, po których spływaliśmy nie bacząc na wlewającą się do kajaka zimną wodę. Nieocenione okazało się doświadczenie morsów, gdy jeden z nich stojąc po pas w rzece przepychał kajaki nad zalegającymi kłodami.
Zmarzniętne członki można było ogrzać przy ognisku, racząc się kiełbaską. Dla chętnych legnicka firma No Limit przygotowała strzelnicę łuczniczą. Po przerwie na wodny szlak wróciliśmy już w niepełnym składzie – z ośmiu załóg dwie zrezygnowały z dalszej trasy. Wyczerpani ale szczęśliwi i naładowani pozytywną energię zakończyliśmy spływ z zachodem słońca. Czując niedosyt, planujemy kolejne eskapady.