>
Na poniedziałkowym spotkaniu Robb opowiadał o ludziach, których napotykali na swej drodze, gdy podróżowali po Azji, a przede wszystkim o pozytywnych relacjach między ludźmi, których dzieli wszystko – cel czy zamiar, język, kultura , światopogląd. Udowadniał, że w erze internetu i telefonów komórkowych nie ma na ziemi miejsca, gdzie rozmówcy nie mogliby się zrozumieć. To co jest najważniejsze nie ma jednak nic wspólnego z gadżetami czy technologią. To dobro, serdeczność, uśmiech, niezależne od szerokości geograficznej. Podróżnicy mieli szczęście, bo na swojej drodze spotykali najczęściej życzliwych ludzi.
-Myśmy odbyli tę podróż, ale to oni ją tworzyli – mówił o osobach, których spotykał podczas podróży do Chin. Podkreślał, że, kraje pełne są dobrych „duszy”, które czynią podróże niepowtarzalnymi. Zdjęcia, które pokazywał pełne były uśmiechniętych twarzy, choć okoliczności, tamtejsze realia nam europejczykom wcale nie wydają się „różowe”. To twarze spracowane, zorane biedą, często bezzębne, pełne zmarszczek i posiwiałe, a jednak emanujące szczęściem i uśmiechem nie tylko tym powierzchownym.
Robb opowiadał też o tym, ile razy w życiu rzucał pracę by wyjechać na drugi koniec świata, o słynnej chińskiej potrawie, na którą składa się zupa ostra i … bardzo ostra, oraz o tym, jak tybetańskie dzieci oglądały Bolka i Lolka. Zdradził, że już szykuje się na kolejny wyjazd, tym razem z projektem „Cinema tuk tuk”, który polegać ma na podróżowaniu pojazdem będącym jednocześnie mobilnym kinem plenerowym,w którym będzie wyświetlał polskie kreskówki w różnych zakątkach Azji. Na koniec odbył się mini warsztat, podczas którego obecni dorośli i dzieci malowali chiński znak powodzenia, który podarowany bliskim czy sąsiadom ma zapewnić szczęście.kę" realizowany jest w Miłkowicach wspólnie z Fundacją Sztuka dla Ludzi.