>
- Młodsze dzieci uczyliśmy cierpliwości, oraz tego kiedy mogą się wykrzyczeć, a kiedy powinny zachować spokój – dodaje instruktor.
Na zajęciach uczęszczały dzieci w wieku od trzech do czternastu lat. Młodsze dzieci zazwyczaj rozkrzyczane, po kilku treningach na zajęciach potrafiły skupić się i zachować ciszę. Jak mówi trener, czasem trzeba było krnąbrnych podopiecznych przywoływać do porządku drobnymi karami, takimi jak zakaz udziału we wspólnej zabawie. Poskutkowało, podczas ostatniego wspólnego treningu byli karni i prawie zdyscyplinowani.
- W połowie września wracamy do treningów w klubie i chętnie widzielibyśmy ich u nas, ale to czy będą kontynuować naukę zależy od decyzji rodziców. Staraliśmy się dać z siebie i przekazać jak najwięcej, ale nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy zaraziliśmy ich karate na tyle by chcieli kontynuować naukę – mówi Krzysztof Błoński. - Jest wśród nich kilkoro utalentowanych dzieciaków.
Na zakończenie zajęć dzieci rozbijały deski. Były to deski szczególne. Młodsi uczestnicy zajęć namalowali na nich swoje strachy i to przede wszystkim z nimi, a nie tylko z twardym drewnem musieli się zmierzyć. Udało się wszystkim. Radość, jaka malowała się na małych twarzyczkach był najlepszym dowodem na to, że miesiąc spędzony pod opieką senseis Krzysztofa Błońskiego i Jerzego Łabińskiego, na pewno nie był stracony.