- Lipiec przyniósł nam dobre informacje. Na depozycie w szpitalu po poprzedniej operacji zostały pieniążki. Te środki plus to, co zgromadziliśmy dzięki ludziom dobrej woli na subkoncie w Siepomaga wystarczą, by pokryć koszty obecnej operacji i transportu medycznego – cieszy się Joanna Skucha, mama Jerzyka.
Jerzyk bardzo dzielnie zniósł pierwszą operację w Genewie. Bardzo szybko doszedł też do siebie.
- Po sześciu dniach od bardzo poważnej operacji z krążeniem pozaustrojowym, z schłodzeniem do 20 stopni, był już w przyszpitalnym hotelu. Do tej pory po każdej takiej operacji był bardzo długo w szpitalu i długo do siebie dochodził. W Genewie naprawiono mu zastawkę, której wcześniejsze próby w Polsce się nie powiodły – tłumaczy mama chłopca.
Jerzyk pierwszą operację w Genewie przeszedł wiosną tego roku. Potrzebna jest jednak druga operacja, ale koszt każdej z nich to ok 1 mln 600 tys. zł.
- Rozpoczęła się walka z czasem. Kolejna zbiórka pieniędzy w pewnym momencie po prostu się zatrzymała. Udało się zebrać 500 tys. zł, ale to wciąż było za mało. Brakowało 800 tys. zł. W mediach społecznościowych ruszyły licytacje, organizowane były zbiórki pieniędzy. Niestety, środków na operację wciąż brakowało, w pewnym momencie straciliśmy już nadzieję i wtedy nadeszła informacja z Genewy o środkach, które zostały w depozycie - opowiada Joanna Skucha.
Dzięki temu rodzina ma potrzebną kwotę, by mały Jerzyk mógł pojechać do Szwajcarii na operację.
– Zabieg będzie polegał na oddzieleniu krążenia płucnego od systemowego i takie ukierunkowanie krwi w sercu, by tylko jedna komora pompowała krew do krążenia systemowego, a to spowoduje lepsze natlenienie krwi i pozwoli naszemu dziecku żyć – tłumaczy mama Jerzyka.
Operacja odbędzie się we wrześniu.