>
Kiełbasa – przedmiot pożądania
Kiełbasa i inne wędliny, całkowicie zakazane podczas długiego postu i tak smakowicie pachnące w spiżarni w ostatnich dniach przed Wielkanocą, były głównymi potrawami na stole w niedzielny poranek. Obfitość mięs symbolizowała dostatek i powodzenie. Kiełbasy wędzone surowe, pieczone, parzone i gotowane kusiły różnorodnością kolorów i smaków. Pętko kiełbasy do dziś wkłada się do koszyczka ze święconką.
Nie mniej ważne od kiełbasy były też inne mięsa – na stołach królowały ogromne szynki, a nawet całe prosięta, a także różnorakie rodzaje pieczystego. Nie mogło też zabraknąć pięknie ozdobionych pasztetów.
Dziś, gdy tak skrupulatnie nie przestrzega się postu, kiełbasa i inne mięsiwa nie stanowią aż takiego rarytasu. I choć niektórzy pamiętają jeszcze czasy, gdy właściwie tylko w Wielkanoc można było do woli delektować się "wystaną" w długich kolejkach lub pochodzącą z nielegalnego uboju szynką, to nie ulega wątpliwości, że dzisiaj by zadziwić gości nie wystarczy pokrojona w plastry wędlina i kilka pęt białej kiełbasy. Na szczęście dla naszych żołądków oraz portfeli, wielkanocna moda idzie raczej w kierunku pomysłowości w sposobie podania, dekorowania i serwowanych dodatków.
Jak to zwykle bywa z naszą kuchnią narodową, której dania nie wyrastają z tradycji kultury winiarskiej, dobór wina na ten dzień to szukanie kompromisów i balansowanie na granicy harmonii smaków. Uważać musimy szczególnie na chrzan, który praktycznie zabije każde wino, chyba, że wcześniej pokonamy go kieliszkiem gorzałki. Aby jednak nie odchodzić zbytnio od tematu “wino”, polecam na ten jeden kieliszek zmrożoną grappę, destylat pochodzący ze skórek winogron, lub dobra bułgarską rakiję, też z winogron. Ogólnie ujmując, na ten długi biesiadny dzień śniadaniowy proponuje wina białe i różowe. Dla tych, co nie mogą bez czerwonego wybór pada na pinot noir, będzie mieć tak pożądany niski poziom tanin i powinniśmy przy tym zwrócić uwagę na jego zawartość alkoholu. Górna rekomendowana granica to 13%. Proponowane wina czerwone możemy leciutko schłodzić- pół godziny w lodowce na niskiej polce będzie wystarczające. Zabieg ten zbliży serwowane wino do prawdziwej temperatury pokojowej, która oznacza tak na prawdę tą rześką z pokojów zamkowych sprzed stuleci, a nieznane nam współczesnym mile ciepełko naszych mieszkań.
Warto dodać jeszcze kilka słów na temat najbardziej popularnych w Polsce napojów – kawy i herbaty. Niestety, równie popularne są takie ich sposoby podawania, które psują zarówno ich walory smakowe, jak i estetykę świątecznego stołu. W wielu miejscach wraz z odświętnie przybranymi daniami na stół wjeżdża herbata parzona z papierowych torebek w szklankach. Służy ona do popijania potraw, a torebki wyjęte ze szklanek zaśmiecają stół, psując efekt estetyczny. Tymczasem podczas posiłku powinniśmy pić raczej zimne napoje, na przykład wodę mineralną. Kawę i herbatę powinno się zaś podać po posiłku (ewentualnie do ciast i deserów), dobrze zaparzone i w pasujących do rodzaju napoju filiżankach. Przy podawaniu tych napojów trzeba również uwzględnić preferencje gości, wykraczające poza standardowe „kawę czy herbatę” – nie każdy lubi i może pić kawę „po turecku” (zalewaną wrzątkiem w szklance), nie każdy też lubi jednakowo mocną herbatę. Takie dodatki jak cukier, miód, cytryna, konfitury do herbaty czy cukier i mleczko do kawy powinny znaleźć się na stole, tak by każdy z gości mógł sam wybrać, co mu najbardziej odpowiada.
Nie traktujmy napojów (zarówno tych zimnych, jak i gorących) po macoszemu. Różne gusta gości należy uwzględnić już przy planowaniu zakupów – nie jest to wydatek mocno obciążający świąteczny budżet, a odpowiednio dobrane napoje, podane w eleganckich naczyniach, stanowią doskonałe dopełnienie harmonii świątecznego posiłku.
Zasiadając do wielkanocnego stołu w wiosenny poranek cieszymy nasze oczy i podniebienia świątecznymi potrawami. Warto postarać się, by były one naprawdę wyjątkowe, by łączyły tradycję wielu pokoleń z naszą własną inwencją. A nade wszystko, żeby były piękne i smaczne. Czego wszystkim serdecznie życzę.